Przed świętami pewnie wszyscy są zabiegani.
Ja też powinnam.
Jednak zostawiłam sobie wszystko na jutro - podobno do odważnych świat należy.
Dzięki temu mogłam przez ostatnie dwa dni odsapnąć i wrócić na bloga.
Wracam nie z byle z czym, bo z recenzją książki.
Jak pamiętacie mój stosik książek czekających w kolejne jest dosyć spory, jednak ponieważ nie potrafiłam się zdecydować od czego zacząć postanowiłam pożyczyć coś od koleżanki.
Gdzie w tym sens ? Gdzie logika ?
Odpowiedź brzmi: "Przecież w końcu jestem kobietą, a my kobiety rządzimy się swoimi prawami." :D
Koleżanka pożyczyła mi książkę "Cudowne ręce" Ben Carson, Cecil Murphey.
Wstyd wspomnieć o tym, że dostałam ją w okolicach listopada, a zaczęłam czytać dopiero w lutym.
Wstyd również wspomnieć, że "czytałam" ją tak długo, że dopiero dzisiaj skończyłam.
Czytałam oczywiście w dużym cudzysłowie.
Na pewno wiecie, jak to jest: praca, uczelnia, obowiązki domowe i wiele, wiele innych.
Jednakże, jak wspomniałam dzisiaj dotarłam do ostatniej strony i dzielę się spostrzeżeniami na gorąco.
Są książki, które wciągają od razu.
Są książki, które wciągają po czasie.
Są książki, które nie wciągają - z różnych powodów.
Książka "Cudowne ręce" w mojej opinii należy do książek tej drugiej kategorii, czyli "wciąga po czasie".
Nie chcę opowiadać Wam całej książki, bo nie o to mi chodzi - to, żeby była jasność, bo różnie bywa.
Początek zaczyna się początkiem - przedstawione zostają Nam młodzieńcze lata Bena, jego sytuacja rodzinna, plany, marzenia i rzeczywistość.
O ile początek mnie zainteresował to później odczuwałam "książkowy postój" - tak dziwnie sobie to nazwę.
Mam na myśli to, że niby coś się działo, niby autorka opowiadała o dalszych losach głównego bohatera, ale odczuwałam...właściwie nic nie odczuwałam. Czytałam tylko po to, aby przeczytać i dobrnąć do kolejnych stron, rozdziałów, które mogły by zwiastować coś lepszego.
Kolejne rozdziały rzeczywiście okazały się tą lepszą stroną książki.
Czytając ją pewnie nawet nie pomyślała bym, że teraz napiszę Wam, że była to fascynująca historia.
Historia pokazująca człowieka, który mimo ciężkiej sytuacji rodzinnej i generalnie nie łatwego życia pokazał, jak żyć odważnie, sprzeciwiać się temu wszystkiemu co złe; co często powoduje, że odpuszczamy... .
Książka przekazująca ważne wartości i obfitująca w cenne myśli, wypowiedzi. Jedną z nich przedstawię Wam poniżej. Książka przedstawiająca chłopaka, który dzięki swojej wierze, pewności siebie i determinacji osiągnął to o czym wcześniej marzył i co wydawało mu się niemożliwe.
Dzięki temu wszystkiemu zmienił historię, wprowadził zmiany i nowości w świecie medycyny.
Po prostu: Od nożownika do mistrza skalpela.
"Pracowałem ciężko nie po to, by być lepszym od innych, ale by być najlepszym jak tylko potrafię dla samego siebie."
Pozdrawiam,