piątek, 8 lipca 2016

najgorzej zacząć, a później w tym wytrwać - to nigdy się nie kończy, pracujesz już na zawsze

Cześć,

Nie było mnie w poniedziałek, ani też nie było czwartkowego postu.
W niedzielę po raz pierwszy w życiu byłam w pracy na nocnej zmianie.
Jedna nocna zmiana to pewnie nic, ale trzy nocne zmiany pod rząd dla osoby, która nigdy nie pracowała w nocy to niezłe wyzwanie.
W sumie odsypiałam do dzisiaj.
Nie odczuwałam większego zmęczenia. W ciągu tych trzech dni mój organizm nawet zdążył się przestawić na tryb nocny.
I to chyba nie był najlepszy pomysł. Siedziałam do 3/4 w nocy, a wstawałam o 12.
Marnowałam i noc i dzień.
Czuję, że mój organizm zaczyna już poprawnie funkcjonować,tzn. tak jak funkcjonował wcześniej -> dzień dla aktywności, noc do spania :)

Pod koniec czerwca byliśmy na krótkim urlopie w Zakopanym.
Po powrocie miałam wielkie plany.
A wiadomo, jak to z planami jest w rzeczywistości.

Z racji tego, że Chłopak miał jeszcze tydzień wolnego stwierdziłam, że jeszcze spędzimy ten tydzień na wspólnym leniuchowaniu :>
Miałam zacząć od poniedziałku.
Jednak mój Chłopak trafił na nocną zmianę = cały czas jest w domu = nie ćwiczę nigdy, jak ktoś jest w domu, bo...bo nie. Wolę ćwiczyć kiedy jestem sama. Nie czuję się komfortowo kiedy ktoś słyszy moje sapanie, a broń Bóg widzi mnie całą spoconą i czerwoną, jak buraczek.

Zatem stwierdziłam, że zacznę w kolejny poniedziałek.
Mój Chłopak będzie miał na popołudniową zmianę, więc idealnie !
Ale.... !
W sobotę wylatuję zrobić Mamie niespodziankę - tak ! Niezapowiedziane odwiedziny :D !
Wracam w piątek z Tatą i Bratem, więc w poniedziałek, wtorek i środę muszę jechać do domu wszystko ogarnąć, porządnie posprzątać i przygotować na ich przyjazd. W czwartek sama muszę się ogarnąć, aby w piątek się nie gonić, a w sobotę z samego rana muszę wstać i jechać na samolot.
Także nic z tego nie będzie... .
Jestem nie cały tydzień u Rodziców, nie wiem czy będzie czas na ćwiczenia - chociaż to tylko 30/40 minut w ciągu dnia.
Po powrocie Tata z Bratem są dwa tygodnie = na pewno nie będzie czasu na ćwiczenia.
Będziemy w rozjazdach, jak zawsze kiedy przyjeżdżają ;)




Będziemy mieli połowę sierpnia.
Czas zabrać się za cokolwiek do pracy licencjackiej.
Jeśli tylko trafię na właściwą zmianę w pracy Chłopaka, będzie można działać.

Zacznę ćwiczyć.
Niekoniecznie w poniedziałek ! Może to być środa, a nawet piątek.
Zrobię jeden trening i powiem sobie : "Po co Ci to ? Aa..okej. Chcesz lepiej wyglądać. Ale wiesz co ?! Nie jest źle, olej to. Prędzej się zasapiesz, niż będziesz lepiej wyglądać."

Jak już zacznę, trudno będzie mi w tym trwać. Chociaż podobno najgorsze są pierwsze trzy tygodnie. Później organizm sam domaga się aktywności.
Ale trzy tygodnie to wcale nie tak mało dla kogoś takiego, jak ja.
Zero kondycji, mało ruchu.

Jeśli zaczynamy pracę nad swoim lepszym "JA", nigdy nie kończymy.
Pracujemy codziennie, do końca.
A potem cieszymy się w swojego widoku w lustrze.
Nie wstydzimy się jechać nad jezioro.
Oglądamy się za bluzkami odkrywającymi brzuch.
Ale zanim to wszystko najpierw trzeba zacząć.

No i właśnie.
Chęci są, motywacja jest.
Wszyscy wiemy, co dają nam ćwiczenia i odpowiednie jedzenie.
Lepszą sylwetkę i kosmicznie świetne samopoczucie.

Musiałam Wam to napisać.
Może będzie mi łatwiej, skoro się z tym z Wami podzieliłam.
Może będzie lepiej.
Może w końcu coś zacznie się dziać.








Dajcie znać, jak to jest u Was :)

1 komentarz:

  1. Nie jest łatwo, ale robimy to dla siebie ;) To daje nie tylko młody wygląd ale i zdrowie, szczęscie ;)

    OdpowiedzUsuń